Czytelnia

HISTORIA (NIBY) O JONASZU – Daniel Duda

            Trochę gram na pianinie. Czasem nawet, gdy potrzeba, zagram coś w małych zborach. Ale mój młodszy brat, znakomity pianista, powiedział mi kiedyś prawdę — że kiedy gram, to chwały Bogu raczej nie przynoszę. Nauczyło mnie to, że w muzyce obok współbrzmień istnieją też dysonanse. Współbrzmienia sprawiają, że ludzie czują harmonię, a dysonanse — że czują podenerwowanie. Pewnego razu żona Jana Sebastiana Bacha grała na klawesynie, a on próbował w innym pokoju zasnąć. Uderzyła w zły akord. Jan się tak zdenerwował, że nie mógł zasnąć. Wstał, poszedł do niej i zakończył właściwym akordem. Dopiero wtedy udało mu się zasnąć.

            Historia z Księgi Jonasza to historia o współbrzmieniu i rozdźwięku. Bóg śpiewa pieśń łaski. Gdy ją śpiewa Jonaszowi, to mu się to podoba. Wołałem ciebie z głębiny i usłyszałeś mnie. Wołałem do ciebie z krainy umarłych i wyciągnąłeś mnie stamtąd. Ale gdy Bóg śpiewa tę samą pieśń łaski Niniwie, Jonaszowi się to nie podoba. Historia ta rozpoczyna się od słów Boga: „Wstań, idź do Niniwy, tego wielkiego miasta, (…) gdyż jej nieprawość doszła do mnie” (Jon 1,2). Zło istnieje we wszechświecie. Jest dysonansem, którego Bóg nie może ignorować, ponieważ niszczy życie ludzi. Musi coś z tym zrobić. Bóg kocha nie tylko ciemiężonych, ale nawet ich prześladowców. Posyła Jonasza do Niniwy, ponieważ kocha również jej mieszkańców.

            Idź do wielkiego miasta Niniwy. Wszystko, co jest związane z Bogiem, jest wielkie. Ponieważ nieprawość i zło, jakie czynią, doszło do mnie. Jest zło, jest ten rozdźwięk we wszechświecie. W Jon 1 pojawia się to zło — Jonasz, zamiast do Niniwy, postanowił udać się do Tarszyszu. Zamiast na wschód, pojechał na zachód. Przyszła burza i statek był bliski zatonięcia. Żeglarze nie wiedzieli, jak sobie z tym poradzić. Rzucili losy, pytając, dlaczego to zło na nich spadło. Los padł na Jonasza. Jest zło, które dotyczy nie tylko ludzi złych, ale dotyka również proroka Bożego. Bóg rozwiązuje problem zła, okazując swoją łaskę. Przebacza Jonaszowi i ratuje go.

            W Jon 3,2 słowo Pana ponownie doszło Jonasza: „Wstań, udaj się do Niniwy, tego wielkiego miasta, i zwiastuj mu poselstwo, które ci przekazuję”. Tym razem Jonasz posłusznie idzie, bo ma im ogłosić, że jeszcze tylko 40 dni pozostało do zburzenia Niniwy. Takie niejasne przesłanie — nic o Bogu, przemocy, Bożej sprawiedliwości, grzechu, pokucie. Tylko: Za 40 dni będzie po was! Alleluja, dziękuję Ci, Panie Boże! Tymczasem gdy ta wieść doszła do króla Niniwy, oblókł się we włosiennicę i usiadł w popiele. A niniwijczycy uwierzyli w Boga, ogłosili post i pokutowali. Dacie wiarę? Jonasz głosi takie kiepskie kazanie, a ludzie i tak reagują właściwie! Wszyscy, od króla do najbiedniejszego człowieka, okazują skruchę i reagują na głos Ducha Świętego, który działał na ich serca.

            Ciekawe, że ścisły post na znak pokuty objął również zwierzęta. Jeśli ktoś z was ma psa lub kota, to wie, że jak pies zrobi coś złego, to wie o tym, ale kot nigdy nie potrafi okazać skruchy. Dlatego koty nie są wspomniane w Biblii. Ludzi też można podzielić na dwie grupy pod nagłówkiem „psy” i pod nagłówkiem „koty”. Ci pierwsi mówią: jesteś dla mnie dobry, opiekujesz się mną, ty musisz być Bogiem. Ci drudzy mówią: jesteś dla mnie dobry, opiekujesz się mną, ja muszę być dla ciebie Bogiem.

            Ale wróćmy do Niniwy. Jej mieszkańcy reagują na głos Ducha Świętego i mają nadzieję, że może się Bóg nad nimi ulituje i nie zginą. Może ten Bóg jest lepszy od tego, o którym mówił nam Jonasz. Może jest lepszy od naszych bogów. I kiedy Bóg zobaczył ich pokutę, postanowił nie niszczyć Niniwy. W dysonans wprowadził harmonię. Tak jak okazał łaskę Jonaszowi, tak okazał ją mieszkańcom miasta. Jonaszowi wydało się to wielkim złem. Jak Jonasz dostąpił łaski, to było w porządku, ale gdy niniwijczycy dostąpili łaski, to Jonasz się rozgniewał.

            Widzicie, że mamy kłopot z Jonaszem. Bóg poradził sobie z problemem Niniwy, ale większym problemem okazał się dla Boga Jego prorok. We wnętrznościach ryby Jonasz modlił się, by nie umrzeć. Teraz, w Jon 4,3 modli się o śmierć. A chwilę wcześniej mówi, że Bóg jest „Bogiem łaskawym i miłosiernym, cierpliwym i pełnym łaski” (w. 2). Znamy to skądś, prawda? To cytat z Wj 34,6, ale tam Mojżesz powiedział: „łaskawy, nieskory do gniewu, bogaty w łaskę i wierność”, a Jonasz zakończył na „pełnym łaski”. Nie wspomniał Bożej wierności. Panie, gdzie jest twoja wierność, gdzie twoja prawda? Zaniosłem twoje słowo do Niniwy. Powiedziałeś, że za 40 dni nadejdzie koniec niniwijczyków, jak koniec Sodomy, a Ty nic z tym nie robisz! Wychodzę na głupka. Gdy wrócę do domu, ludzie pomyślą, że jestem jak niniwijczycy, choć ich nienawidzę. Jestem zdziwiony, że Ty, Boże, ich lubisz. Tymczasem Bóg mówi do Jonasza: Kocham ludzi w Niniwie tak samo jak ciebie. Podobało ci się, kiedy okazywałem ci łaskę, więc dlaczego jesteś zły, kiedy im okazuję łaskę?

            Jonasz odszedł i zamieszkał na wschód od miasta. Nic nie odpowiedział Bogu. Były to takie ciche dni. Gdy Adam i Ewa zbuntowali się, też udali się na wschód od Edenu. Kiedy Kain zabił Abla, też udał się na wschód. Jonasz udał się na wschód miasta i też chciał popatrzeć, co się stanie z tym miastem.

            Bóg mówi: Nie chcesz ze mną rozmawiać, to nie. Ale będę chciał cię czegoś nauczyć. I Bóg wyznaczył krzak rycynowy, aby wyrósł nad jego głową i chronił go przed słońcem. Tak jak wcześniej wyznaczył rybę. Jonasz ucieszył się z tego, ale potem Bóg wyznaczył robaka, który podgryzł krzak rycynowy. A gdy wzeszło słońce, Bóg zesłał suchy wiatr i słońce zaczęło go mocno prażyć. I Jonasz znów był niezadowolony i chciał umrzeć. Bóg zapytał, czy to dobrze tak się zachowywać z powodu rośliny? Jonasz był szczęśliwy, gdy ten krzak wyrósł, bo dawał mu cień. W Ps 121,5 czytamy: „Pan jest stróżem, Pan cieniem twoim po prawicy twojej”. Co to znaczy, że Pan jest twoim cieniem? Ps 17,8-9 mówi: „Strzeż mnie jak źrenicy oka, ukryj mnie w cieniu swych skrzydeł przed bezbożnymi, którzy mnie gnębią, nieprzyjaciółmi, którzy mnie zawzięcie osaczają”.

            Jonasz myślał, że Bóg, zsyłając cień, uchroni go przed wrogami; że w końcu zajmie się niniwijczykami. Chwała Bogu! Alleluja! Gdy następnego dnia roślina znika, Jonasz chce umrzeć. Znowu okazujesz dobroć niniwijczykom. Nie mogę tego znieść. Bóg zapytał: Czy dobrze jest się gniewać z powodu rośliny? Jonasz odpowiada, że słusznie jest zagniewany; że jest tak zagniewany, iż gotów jest umrzeć. Bóg odpowiedział: Żal ci rośliny, której nawet nie wyhodowałeś, a ja nie miałbym żałować Niniwy, w której żyje ponad 120 tysięcy ludzi, którzy nie odróżniają prawego od lewego, i wiele zwierząt?

            Pamiętacie, co powiedział do Jonasza kapitan statku, którym Jonasz płynął? Śpisz? Nie obchodzi cię, że zaraz zatoniemy? Jak nie zaczniesz się modlić, wszyscy zginiemy. Jonasza to nie obchodziło. Dlatego Bóg powiedział mu później, że jeśli nawet ludzi mu nie żal, to może powinien użalić się nad niewinnym bydłem. Jakiej odpowiedzi spodziewalibyśmy się wtedy od Jonasza? Może: Panie, wybacz, że byłem taki głupi, samolubny i arogancki. Ale Jonasz znów nic nie odpowiedział.

            Zdaje się, że największy problem, jaki ma Bóg, to nie są mieszkańcy Polski — tak jak nie byli problemem dla Boga mieszkańcy Niniwy. Z takimi problemami Bóg radzi sobie szybko i łatwo. Problem jest z ludźmi wierzącymi, którzy myślą, że są lepsi od innych. Gdy Jezus żył na ziemi, najbardziej zaszli Mu za skórę nie grzesznicy, nie prostytutki, nie poborcy podatkowi, nie ludzie, których moglibyśmy skojarzyć z Niniwą, ale ludzie, którzy uważali się za uduchowionych, a jednocześnie górujących nad innymi; którzy osądzali innych, a ich serca były twarde i nieczułe.

            Ta historia nie jest wcale o Jonaszu. Pamiętamy, jak Jezus opowiedział historię o synu marnotrawnym. Że był syn, który się zbuntował, ale okazał skruchę. Jego ojciec był dobry i miał wielkie serce. Starszy brat owego syna uważał, że jest posłuszny ojcu, ale w sercu żywił urazę. Miłujący ojciec to obraz Boga. Nikczemny syn, który okazuje skruchę, to są niniwijczycy. Starszy brat, który został w domu, ale w którym nie ma miłości i który nie chce się zmienić, to jest Jonasz. Ojciec mówi do niego: Ciebie mam zawsze, ale twój brat był zgubiony i się odnalazł, był martwy i ożył. Nie rozumiesz, że to należy uczcić? I co powiedział starszy syn? Nic. Jonasz też nic nie odpowiedział. Bo nie wiedział, co ma odpowiedzieć.

            Ta historia jest o tobie i o mnie. Bóg ma sporo trudności i z tobą, i ze mną. Ma ich więcej niż z grzesznikami na tym świecie. I poradzi sobie z nimi, jeśli tylko porzucimy swoje twarde serca i zyskamy to nowe spojrzenie na Boga, któremu służymy. Jak na to odpowiemy? Bo to jest historia o nas.

            Amen.

DANIEL DUDA

[Oprac. na podstawie tłum. Piotra Lazara]

Źródło: Głos Adwentu – lipiec-sierpień 2018